środa, 4 kwietnia 2007

Postny przednówek

Wiem, wiem... Teraz nie jest zupełnie czas na cokolwiek innego, niż bieganie, stanie w kolejkach, mieszanie, mielenie, składanie w całość i planowanie co dalej do godziny zero. Mimo, że mam pełną świadomość tego, który kwietnia dziś w kalendarzu, to jednak na przekór wszystkim jakoś tak... bez ciśnienia jestem. Wiem, że zdążę, wiem, że jakoś to będzie, wiem, że nie muszę i że bez uginającego się od wielości mis stołu też święta sie odbędą. I będą równie dobre, jeśli nie lepsze, od tych wystanych, wypieczonych i przypłaconych bezsennymi nocami.
Co dziwne - cieszę się bardzo z tego, że jakoś zapału kulinarnego u siebie nie widzę, bo... potem aż żal patrzeć jak to wszystko, czego nie da się zamrozić, trzeba, zamykając mocno oczy, cisnąć do kosza. Albo - zamroziwszy, odsuwać przez następny rok w najgłębszy kąt zamrażarki, bo z powodu świątecznego przejedzenia patrzeć na to nie można. Staropolskim zwyczajem więc... NIE! wbrew staropolskiemu zwyczajowi, będąc wyposzczoną pokarmem jedynie i tylko słusznym na kolejnej diecie i złaknioną odrobiny dobroci na tym chłodnym, choć słonecznym przednówku, odkopałam sprzęt kuchenny miły mym nozdrzom i podniebieniu. Ukochany przez wszystkie dzieci. Umiłowany przez każdego łasucha.

G.O.F.R.O.W.N.I.C.A


Długo szukałam ulubionego ciasta na gofry. Eksperymentowałam z wieloma. Wychodziło średnio. Aż trafiłam na ten własnie przepis. Robiłam kilka razy. Był najlepszy, choć do ideału brakło mu jeszcze czegoś. Tym czymś, zupełnym przypadkiem, jak to zwykle bywa, okazała się... gofrownica! Otóz, jak sie przekonałam, ciasto jest wazne, ale najważniejsza chyba własnie jest gofrownica. A w zasadzie jej moc i masywność. Nigdy dobre gofry nie wyszły mi jeszcze z maszyny małej lekkiej, cieniutkiej, o mocy poniżej 1200 W. Z takiej, jakich pełno na serwisach aukcyjnych i w hipermarketach. Gofrownica musi mieć swoją moc. Musi grzać porządnie, żeby to, co się do niej wlewa cudnie żółtym strumyczkiem wyszło w postaci parującego jeszcze bosko pachnącego, zrumienionego chrupkiego wafla. Gofrownica musi być masywna, zeby dobrze ten wafel uformowała i w trakcie pieczenia nie pozwolła mu się odkształcić. Najlepsza jest stara, jeszcze radziecka albo dederowska. Albo polska, teraz znów pojawiły się na aukcjach. Na to nie można pożałować. A trzeba przeciez tak niewiele...

Na ok. 40 sztuk:

1 kg maki pszennej,
15-20 jaj,
1 szklanka cukru,
5 łyżeczek rozpuszczonego masła,
ok. 2 szklanek wody ( w zalezności od ilości i wielkości jaj).

do tego:

ulubiona konfitura lub dżem,
kolorowe posypki cukrowe,
bita śmietana,
owoce z syropu,
swieze owoce,
gotowe polewy,
wiórki czekolady,
cukier puder,

Wszystko zmiksować. Całość musi mieć konsystencję gęstej śmietany. Wygrzac dobrze gofrownicę. Na talerzyk wylać trochę oleju lub roztopionego masła pomieszanego z olejem. Maczac w tluszczu pedzelek i smarować nim gofrownicę. Wylewać ciasto cienkim strumieniem na środek form waflowych. Nie wylewać dużej ilosci ciasta na całość formy. Pod wpływem ciepła i ciężaru gofrownicy, ciasto powinno rozpłynac się także na niewypełnione surowym ciastem boki formy. Piec na złoto. Powstrzymać się i pozwolić dzieciom zjeść pierwszych kilka sztuk.

Podawać z czym się lubi. A lubi się... ze wszystkim. Te domowe gofry sa tak dobre, że trudo się powstrzymać. Najlepiej zrobić proporcję na całe 40 albo więcej sztuk. Bo jak się już raz zacznie a maszyna stoi na wierzchu... sa pyszne na śniadanie, deser i kolację. A i wieczorem, jak wszyscy już pójda spać, przychodzi na nie chętka. Wystarczy wtedy tylko wyjąć ciasto z lodówki. Moze stać nawet ze trzy dni. Może moze i dłużej, ale u mnei nigdy nie dotrwało.

Aaaach... przednówek nie musi być wcale smutny. A dieta? No cóż... zacznę znów po świętach...

2 komentarze:

Lu pisze...

NO wreszcie jak się cieszę!!! I to od razu o czymś tak pysznym jak gofry.
Przypomniałaś mi, że u moich rodziców stoi taka właśnie stara, ciężka niemożebnie gofrownica. Trzeba będzie ją odkurzyc przy najbliższej okazji.

Zet pisze...

Lu, rozpieszczasz mnie... I inspirujesz. Już wiem, o czym napisze jutro ;-)