sobota, 28 kwietnia 2007

o(D)czarowanie

Ubóstwiam patrzeć na słonie. Najbardziej fascynują mnie ich ogromne uszy. Wielkie płachty szarego materiału chłodzące ogromne ciało w czasie upału. Boski widok. Też kiedyś próbowałam... ale... moje uszy były zielone i delikatne. Rwały się przy dłuższym użytkowaniu. No cóż... dziecięca wyobraźnia... Ale było ich zawsze w ogrodzie tyle, że można było zrywać dzień w dzień i co dzień i wciąż i... jeszcze zostawało. Od kiedy tylko pamiętam w naszym ogrodzie rósł rabarbar. Był ogomny, rósł mocarnymi kępami pod wiśniami. Za każdym razem gdy się bawiłam, to wyrywałam mięsiste czerwone łodygi i "gotowałam" z nich swoje potrawy. Wielkie, lekko szorstkie od spodu liście z mocnym żyłkowaniem, pokrojone, przypominały liście botwinki w zabarwionym surowym burakiem młodym "barszczyku". Pokrojone w plastry łodygi udawały, w zależności od potrzeby, albo plasterki ogórka albo pomidora malowniczo ułożone na "kanapkach" dla lalek. Czasami też były włanie uszami słonia, który przedziela się przez zarośnięte chaszcze... Na forach kulinarnych czytam, że rabarbar to rarytas. Że pyszny, obłędny, ze super... Mocno mnie to dziwi, bo rabarbar u nas jadało się... obrany ze skórki i żyłek i maczany w grubym krysztale. Nic więcej! No, może jeszcze kompot. I poza tym - jakoś nie bardzo go pamiętam. Taki był niepozorny, kwaskowaty, taki... pospolity...

Dziś poszłam po zakupy na rynek. Szłam, wybierając wzrokiem co ładniejsze owoce i warzywa, w pewnym momencie zobaczyłam młody, świeży rabarbar. Wiedziona jakims impulsem poprosiłam o pęczek. Teraz lezy i czeka w lodówce. Może odczaruję uprzedzenia dzieciństwa?

Juz wiem, ze na pewno zrobię ciasto, ale... znalazłam też coś ciekawego. Przepis nie mój, więc wymaga dopracowania. Ale spróbować warto, tym bardziej, ze ten rabarbar taki kusząco młodziutki...

Rabarbarówka:

0,7 litra wódki,
2 pędy rabarbaru,
skórka z połowy cytryny,
1-2 goździki,
mała laska cynamonu,
3 łyżki cukru,

Zmiażdżyć rabarbar w moździerzu. Wsypać miazgę do słoja, zasypać cukrem. Zostawić do lekkiej fermentacji na co najmniej dwa dni.

To juz zrobione.


Za kilka dni dalsza częsc rabarbarowej odysei, bo przeciez jak sfermetuje, to: dodać gożdziki, cynamon, skórkę cytrynową i zalać wódką. Zostawić w ciemnym i chłodnym miejscu na co najmniej trzy tygodnie. Wstrząsać codziennie. Po tym czasie przefiltrować i wlać do butelek. Mimo, że jest gotowy do picia od razu, to jednak lepiej smakuje, jeśli przegryzie się przez co najmniej trzy miesiące.

Ale zanim bede wiedziec, czy nalewka to wielka porazka czy moze cos naprawde smacznego, to zrobie... zrobię sernik! A w zasadzie serniczek, czyli rabarbarowo-serowa tarte:

Serniczek z rabarbarem:

Spód:

1 szklanka mąki,
1/4 szkl. cukru,
1/2 szklanki masła,

Owoce:

3 szklanki pokrojonego rabarbaru,
1/2 szklanki cukru,
1 łyżka mąki,

Ser:

250 g serka kremowego,
1/2 szkl cukru,
2 jajka,

Glazura:

400 g kwaśnej śmietany,
2 łyżki cukru,
1 łyżeczka ekstraktu waniliowego,

1 łyzka maki ziemniaczanej,

Zanim zrobilo sie to:



Musialam:

Rozgrzac piekarnik do 190 stopni. W misce zrobilam kruszonkę z mąki, cukru i masła. Wylepilam nią blaszkę o średnicy 23 centymetrów.

Połączylam pokrojony rabarbar, cukier i mąkę. Wyłozylam na surowy spód. Pieklam ok. 15 minut. Wyjelam z piekarniak.

Obniżylam temperaturę piekarnika do 175 stopni.

W miedzyczasie połączylam serek z cukrem, ubijalam aż masa stanie się kremowa. Dodawalam po jednym jajku, kolejne dopiero jak pierwsze bylo już bardzo dokładnie wmniesznae i ubite. Wylalam mase na gorący jeszcze rabarbar.

Pieklam ok. 45-50 minut (aż masa będzie dobrze ścięta).

Znow w miedzyczasie połączylam śmietanę, cukier, make i ekstrakt. Wylalam na tarte. Pieklam jeszcze ok 10-15 minut. Pozwolilam stygnac razem z piekarnikiem.

To nie jakas ekstrawagancja, ale mila przyjemnosc na podwieczorek. Interesujaca i inna. Boska w formie tartaletek.


Brak komentarzy: