wtorek, 10 kwietnia 2007

Coś ekstra. Ekstradycja!

Prezes Ochódzki: To co wy w ogóle robicie?
Aleksanda Kozel: Gadamy. O właśnie, powiedz mi, co to jest właściwie tradycja. On ciągle o to pyta. Mówi, że to jakaś dziewczynka.
PO: To debil! Tradycja to jest... coś ekstra.

AK: Ekstradycja?

PO: Taaa.. To jest przy... porwaniach samolotu, jak bandyta porywa samolot to możemy go żądać z powrotem, właśnie na zasadzie tej tradycji... to stara tradycja. Jeszcze od początku... lotnictwa. Ekstradycja.

A u mnie ani tradycji, ani ekstradycji. Nic. Nul. Zero. Ani lotniczej, ani morskiej! Jak to jest, że inni wiedzą, jak a ja nawet nie próbowałam? Aż wstyd, pomyślałam kombinując świąteczne menu i... otworzyłam książkę na rozdziale: Mazurki. Szukałam, wertowałam, czytałam. Wybrałam. I okazało się, słusznie i w przysłowiową dwudziestkę! Były dwa - biały i (prawie) czarny. Ten pierwszy, z przepisu Wisły wyszedł przepyszny i ... uroczo popękał schnąc grzecznie na komodzie. Ten drugi... mmm.. bajecznie czekoladowo-wiśniowo-marcepanowy na drożdżowym spodzie. To definitywnie odkrycie tegorocznych świąt! Nie jest dramatycznie przesłodzony, jak to mazurki mają w zwyczaju i z racji ciasta - może też służyć jako naprawdę wystawne, aczkolwiek proste i szybkie w wykonaniu ciasto nawet na najbardziej ekskluzywne okazje, w tak zwanych "ludzi".

Wypróbowałam do niego ciasto drożdżowe dojrzewające przez noc w wodzie.

Na cztery mazurki wielkości kartki A4:

1/8 litra mleka,
1/4 kg cukru,
15 dag masła,
4 żółtka,
1/2 kg mąki,
3 dag drożdży,

Z podanych składników (ale bez cukru i bez wyrastania zaczynu) zagnieść normalne drożdżowe ciasto. Włożć do wysmarowanej tłuszczem serwety albo pieluchy. Zawiązać luźno, żeby miało gdzie wyrosnąć. Włożyć do naczynia z zimną wodą na całą noc. Zostawić w chłodnym miejscu. Następnego dnia dodać cukier, znów zagnieść. Gdyby lepiło się do rąk, podsypać mąką. Ma być dość luźne, ale nie całkiem i już nie może lepić się do rąk. . Przykryć, odstawić na godzinę do wyrośnięcia. Po tym czasie ponownie zagnieść, rozwałkować na grubość ok 1-1,5 cm. Z ciasta zrobić wałeczki i obłożyć nimi boki, robiąc rancik.



Nadzienie:

400 gram migdałów mielonych,
4 białka,
pół szklanki cukru pudru,
2 opakowania mrożonych wiśni albo wiśnie surowe, wydrylowane,
400 gram gorzkiej czekolady,
400 ml kremówki,
4 łyżki masła,
płatki migdałowe (mogą być uprażone)

Migdały, cukier i rozkłócone białka wymieszać, zrobić dośc luźną, ale nei lejącą się pastę marcepanową. Rozsmarować ją delikatnie nożem na rozwałkowanym cieście. Posmarować brzegi ciasta rozkłóconym żółtkiem

Całość podpiec w 180 stopniach na rumiano.

W tym czasie podgrzać śmietankę z czekoladą i masłem, aż całość się połączy. Odstawić do ochłodzenia.
Wiśni nie rozmrażać. Gdy ciasto i polewa ostygną, ułożyć gęsto zamrożone wiśnie na podpieczonym spodzie z marcepanem. Polewać wąziutkim strumieniem czekolady tak, żeby widać było wiśnie. Czekolada szybko stygie na zamrożonych wiśniach. Posypać mogdałami. Odstawić do wyschnięcia. Pyszne od razu, najlepsze na drugi dzień.

No i prosze, a dotychczas Mr. Mazurek napawał mnie przerażeniem...


Brak komentarzy: