Życie nad morzem powinno uczyć. Wytrwałości przede wszystkim. Bo jak nie wieje, to leje. Lato jest umiarkowanie letnie a zima paciajowata i mokra. Wiem, wiem, wszystko wiem, w zasadzie do dziś mi to nie przeszkadzało. Jak widać jednak, na każdego kiedyś przyjdzie jego czas... Ten wiatr mnie dziś dobił. Oczywista oczywistość, że dzięki temu śnieg stopnieje, zrobi się ładniej, a to obrzydliwe błoto zniknie z moich butów, wycieraczek, podłóg, klatek i gdziebądź jeszcze zalega. Ale to do mnie nie mówi.
Jak pracowałam w radio, to na co dzień współpracowałam z policjantami, strażakami i lekarzami. Zawsze jak zaczynało wiać, to mówili, że "się zacznie". Na początku nie wiedziałam o co im chodzi, potem przekonałam się na własnej skórze ;). Jak zaczyna wiać, to w narodzie pojawiają się... zawirowania psychiczne... mówiąc delikatnie ;). Dziś już zresztą miałam przykład takiej sytuacji, postanowiłam więc odczarować dzień.
Na FB lubiacze piszą mi, że piekli muffiny. Poszłam za tym tropem. A że dziewczynki chore i mus jest siedzieć w domu, zrobiłam szybki przegląd lodówki. I nie powiem - jestem dumna, że od czasu do czasu robię tak nierozsądnie niepoukładane zakupy ;)
Muffiny wytrawne (dziś u mnie z cheddarem, szynką i ziołami).
Zasada jest prosta - trzeba mieć bazę i do niej dodawać to, co się lubi lub po prostu ma w lodówce ;). Baza jest niezmienną podstawą, smak nadają dodatki.
Baza:
3,5 szklanki mąki,
1/5 kostki masła
szklanka maślanki albo mleka, albo mleka z jogurtem naturalnym, generalnie cokolwiek białego ;-)
1-2 jaja (w zależnosci od wielkości)
3/4 łyżeczki soli,
trochę pieprzu.
1 płaska łyżeczka proszku do pieczenia,
1/2 łyżeczki sody oczyszczonej,
Mąkę, sól, proszek do pieczenia, sodę, pieprz wymieszać w jednej misce. Masło rozpuścić, w drugiej misce wymieszać z mlekiem i roztrzepanymi jajami.
Smak:
Co kto lubi, lub znajdzie w lodówce. Dziś u mnie była taka kombinacja:
trochę startego cheddara,
trochę pokrojonego w kostkę innego żółtego sera,
trochę pokrojonej drobno szynki babuni,
trochę pokrojonej drobno szynki szwarcwaldzkiej,
trochę pokrojonych listków bazylii,
trochę ziół prowansalskich.
Składniki SMAKU wymieszać z suchą częścią BAZY. Dolać mokre składniki i wymieszać z grubsza tylko tak, żeby się wszystko połączyło. Wkładać mieszankę raczej kopiasto do blachy muffinowej wyłożonej papilotkami (niektórzy nie lubią,akiś a ja nie lubię smarować blach). I piec przez ok 25 minut w piekarniku nagrzanym do 180 stopni.
A jak jakiś wietrzny prowokator zadzwoni albo napisze, to... muffinem go ;D
1 komentarz:
Witaj kochana.
Jak się cieszę, że Cię widzę, choćby pod postacią uśmiechniętego muffina.
Ściskam Cię mocno i mam nadzieje na więcej :)
Prześlij komentarz