W naszym domu nigdy nie piekło się chleba. Bo przecież można kupić w sklepie. Dobry, świeży, w tysiącu wydan i smakow. Tak przynajmniej mi mówiono. Że można – wierzyłam, że świeży – nie miałam wątpliwości, czy dobry… jakoś podskórnie podejrzewałam, że nie do końca. Ale… bałam się spróbować przeciwstawić ‘tradycji’ kupowania, bo obawiałam się, że wypiek chleba zarezerwowany jest wyłącznie dla obdarzonych co najmniej mocami nadprzyrodzonymi. Tymczasem... to może z innej beczki… Podobno specjaliści od socjotechniki już dawno wymyślili sposób na to, żeby klient w sklepie kupił więcej i upierał się, że zrobił to z własnej nieprzymuszonej woli, a nie z powodu działania specy od promocji i sprzedaży. Zabieg jest dziecinnie prosty – wystarczy, by w sklepie, do którego przychodzimy, pachniało świeżym, jeszcze gorącym chlebem. I już! I nie szkodzi, że akurat ten sklep pieczywa nie sprzedaje, musi pachnieć… podobno pod wpływem tego zapachu człowiek mięknie jak dobrze wyrobione ciasto chlebowe, staje się mniej odporny na nagabywania czy reklamy i promocje. Pewnie tak, choć nie potrafię powiedzieć, bo gdy czuję w sklepie zapach świeżego chleba, wciągam go głęboko w nozdrza, na chwilę zamykam oczy widząc te wszystkie cudowności, które przywodzi na myśli i… uciekam. Nie chcę dać się złapać w sieć J. A jak już wrócę do domu, to… szybciutko wyciągam z szafki mąkę, z lodówki drożdże, mleko, kefir czy jogurt i jajka i już jestem gotowa do swojej domowej magii. Bo, jak się przekonałam, ten prawdziwy cud w postaci własnego domowego pieczywa, to magia, ale taka w zasięgu ręki. Wystarczy mieszanka cierpliwości, serca, odpowiedniej temperatury i paru, często najprostszych składników. Pierwsze wypieki pozostawiają zazwyczaj dużo do życzenia, ale dają taką satysfakcję, ze wydaje się, ze człowiek smakuje ambrozji. Kolejne są już lepsze i ‘bardziej sklepowe’, ale ten pierwszy ma się w oczach i nosi na sercu, jak wspomnienie prawdziwego cudu dokonanego własnymi rękoma.
Trzeba się po prostu przełamać. A że najszybciej piecze się chleby na drożdżach, to należy zacząć od przekonania siebie samego, że chleb, to nic innego, jak drożdżowa bułka. A żeby nie zwątpić, należy… zaczynić drożdże. Wtedy nie ma już ucieczki… Najprostszym i najlepszym jak dotąd ze znanych mi przepisów jest przepis na chleb tostowy.
DOMOWY TOST
A w zasadzie ni to chleb, ni to bułka.
Niesłodka, mięciusia, uroczo pachnąca masłem.
Nadaje się na tosty, nadaje na grzanki, dzieci ją kochają.Trzeba się po prostu przełamać. A że najszybciej piecze się chleby na drożdżach, to należy zacząć od przekonania siebie samego, że chleb, to nic innego, jak drożdżowa bułka. A żeby nie zwątpić, należy… zaczynić drożdże. Wtedy nie ma już ucieczki… Najprostszym i najlepszym jak dotąd ze znanych mi przepisów jest przepis na chleb tostowy.
DOMOWY TOST
A w zasadzie ni to chleb, ni to bułka.
Niesłodka, mięciusia, uroczo pachnąca masłem.
Składniki:
0,5 kg pszennej mąki (plus ewentualnie 0,5 szkl.),
drożdże - opakowanie suchych (7 g) lub świeże (14-20 g),
1 jajko,
3 dkg miękkiego masła,
1/2 łyżki soli,
1/4 łyżki cukru,
szklanka mleka,
Sposób przygotowania:
Sposób przygotowania:
Wszystkie składniki (oprócz masła i dodatkowej mąki) wymieszać, zacząć wyrabiać (jeśli w użytku są drożdże świeże, to najpierw z drożdży, 1/8 szklanki mleka, cukru i dwóch łyżek mąki zrobić zaczyn i dać mu lekko wyrosnąć, potem dodać do reszty składników i wyrabiać). Kiedy ciasto jest już w miarę wyrobione, dodać miękkie masło porwane na drobne kawałeczki (ale bez fanatyzmu ;-) ) i dalej wyrabiać, aż masło zostanie zupełnie wchłonięte i ciasto stanie się gładkie. Ciasto musi być sprężyste ale raczej luźne. Nie powinno lepić się do rąk. Jeśli po dodaniu pół kilograma mąki będzie się nadal lepić, to dodawać po trochu dodatkowe pół szklanki.
Zostawić do wyrośnięcia na 1,5-2 godziny (powinno podwoić objętość)Odgazować, uformować żądany kształt (ja piekę w keksówkach), odstawić do wyrośnięcia (około 0,5-1 h). Moje rosną tyle, ile rozgrzewa się piekarnik.
Rozgrzać piekarnik do maksymalnej temperatury. Chlebki posmarować wodą lub rozkłóconym żółtkiem. Piec w maksymalnej temperaturze do lekkiego zrumienienia (około 7-10 min), zmniejszyć temperaturę do ok. 150 stopni. Dopiekać około 15-20 minut. Będzie gotowe, gdy uderzone od góry, wyda głuchy dźwięk. Wyjąć, wyłożyć na kratkę, ostudzić.
Teraz prawie to samo, ale...
CHLEB PSZENNO-ZYTNI
składniki:
25 dkg mąki pszennej,
25 dkg mąki żytniej,
opakowanie suchych drożdży 7 g lub 14-20 g swiezych,
1 jajko,
25 dkg mąki żytniej,
opakowanie suchych drożdży 7 g lub 14-20 g swiezych,
1 jajko,
3 dkg masła,
1 łyżeczka soli,
1 łyżeczka cukru,
1/4 l mleka,1 łyżeczka cukru,
dowolne ziarna do dodania i/lub posypania
sposób przygotowania:
Z podanych składników zagnieść luźne ciasto.
Odstawić do wyrośnięcia, aż podwoi swoją objętość (ok 1-1,5 godz). Odgazować. Uformować bochenki lub włożyć do foremek, odłożyć do ponownego wyrośnięcia (30-50 min). Jeśli po tym czasie całość będzie wydawała się nienaturalnie "spuchnięta", delikatnie odgazować.
Wierzch posmarować wodą, posypać dowolnymi ziarenkami.
Piekarnik nagrzać do maksymalnej temperatury (ok 20-25 minut), spryskać go wodą lub do środka wstawić rynienkę z wodą.
Wstawić chleb, piec na maksymalnej mocy przez pierwsze 7-10 minut lub do wyraźnego zrumienienia się skórki, zmniejszyć temperaturę, dopiekać jeszcze przez ok 10-15 minut (aż skórka uderzona łyżeczką wydawać będzie głuchy dźwięk).
Wyjąć, wyłożyć na kratkę, wystudzić. Podane czasy pieczenia dotyczą chleba w średniej keksówce, bochenek piec wg kategorii "rumianości" i "głuchości skórki".
Niby jest zwykły, a magicznie niezwykły. Jak każdy domowy chleb.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz