czwartek, 17 czerwca 2010

... to otwiera okno...

Wypowiedzenie prawdy nie czyni jej bardziej prawdą, prawdą bowiem staje się zdanie wypowiedziane przez kogokolwiek, byle szybciej i do szerszej publiczności. Dotarło to do mnie dziś z całą mocą.
Czasami Człowiek patrzy w lustro i zastanawia się, dlaczego w czynach jest tak słaba? I zaraz odpowiada sobie na to dziecinne pytanie - bo naiwnie sądzi, że postępując zawsze uczciwie zostanie wybroniony przez czyny, nie przez puste słowa...
Lidqa z mniama (dzięki Lidqa, bo ja z wierszami jestem an bakier) znalazła wczoraj wiersz, który teoretycznie jest piękny i prawdziwy. Tylko ze jeśli czyta się go przy tak zwanym gorszym dniu, to jakoś nie daje siły i spokoju. Nie daje pewności... powoduje tylko, że łzy same cisną się do oczu
Kiedy mówisz
Jan Twardowski
Nie płacz w liście
nie pisz że los ciebie kopnął
nie ma sytuacji na ziemi bez wyjścia
kiedy Bóg drzwi zamyka - to otwiera okno
odetchnij popatrz
spadają z obłoków
małe wielkie nieszczęścia potrzebne do szczęścia
a od zwykłych rzeczy naucz się spokoju
i zapomnij że jesteś gdy mówisz że kochasz
Jest jeszcze jedno natrętne pytanie. Proste. Jedno.
Ile jeszcze trzeba przymierzyć par okularów, żeby dostrzec to okno? Czy to, ze nie widać wydymanej przez wiatr firanki, nie czuć na twarzy ożywczego podmuchu powietrza, nie widać puchatych nasion dziurawca krążących w rozgrzanym powietrzu, moze dać nadzieję? A jak jest Nic? Jak nawet okien nie widać? Jakby Człowiek stał w ogromnym cylindrycznym pojemniku o gładkich białych ścianach, który teoretycznie jest bezpieczny, ale równoczesnie jest też bez wyjścia...
Lidqa, masz jeszcze jakiś wiersz?